DZIEŃ PIERWSZY SPACER PO CHANII ORAZ ZŁOTA I PIASZCZYSTA PLAŻA W STALOS, CO WARTO ZOBACZYĆ NA KRECIE?
Nasza rozłąka z Chanią nie trwała długo, raptem 4 miesiące! Ostatnim razem zawitaliśmy tu w kwietniu, czyli grubo przed sezonem turystycznym, który trwa na Krecie od czerwca do września. Zazwyczaj, zanim pojawimy się w danym rejonie, staramy się co nieco zasięgnąć języka: gdzie warto zajrzeć i dobrze zjeść, co trzeba koniecznie zobaczyć lub jakie atrakcje nas czekają na miejscu.
Kolejną rzecz jaką wyczytałam i z którą się nie zgodzę,to to, ze Grecy są wyjątkowo natrętni i wręcz siłą próbują namówić na obiad lub kolację w tawernie. Przechodziliśmy promenadą ciągnąca się wzdłuż nabrzeża chyba milion razy i ani razu nie usłyszeliśmy niczego niegrzecznego z ust restauratorów. Jak by tego było mało, kiedy tylko na chwilę przystanęliśmy w cieniu, jaki padał pod markizą, by złapać oddech przed palącym słońcem, absolutnie nikt nigdy nas nie próbował przegonić. Uważam, że Grecy to bardzo serdeczny naród i dawno się nie spotkałam z taką empatią i zrozumieniem.
W wąskich uliczkach Chanii królowały, oczywiście oprócz słodko wylegujących się kotów, sklepy z ręczną manufakturą. Wyszywane ręczniki, fartuszki, magnesy, ozdoby, bibeloty, a oprócz tego oliwa z oliwek, miody oraz wina z lokalnych winnic. Jeśli kiedykolwiek dotknął Was problem co kupić na pamiątkę z podróży, tu na pewno nie będziecie mieli tego typu dylematów. Produktów jest aż nadto! Obowiązkowo również warto pamiętać o kartce do najbliższych z podróży. Zdecydowaliśmy się także na zakup kolejnego magnesu, właściwie trzeba rozważyć zakup kolejnej, większej lodówki:) Powoli robi się za ciasno na powierzchni sprzętu AGD.
Ostatnim razem, kiedy byliśmy w Chanii, nie udało się trafić do wybudowanej w 1923 roku hali targowej, która była polecana jako obowiązkowy punkt must see w okolicy. I tak, chodząc po mieście, nogi same poniosły nas do tajemniczego budynku z zegarem. W środku unosił się zapach świeżych ryb, owoców morza, lokalnych wyrobów, oliwek oraz ziół. Klimat psuły nieco stragany z "firmowymi" ubraniami oraz turystycznymi pamiątkami,als jeśli macie ochotę na chałwę z Krety lub krewetki prosto z morza, to musicie tu zajrzeć. Uczta dla zmysłów!
I na koniec dnia, wisienka na torcie, plażowanie w Stalos. To właśnie tu się zatrzymaliśmy na nocleg. Była to dobra decyzja, choć rodziny z małymi dziećmi mogą się mocni rozczarować, bo na własnej skórze odczuliśmy brak placu zabaw dla najmłodszych. Ratowało nas bliskie sąsiedztwo z Chanią, gdzie często podjeżdżaliśmy samochodem do parku. Sama miejscowość jest niewielka i typowo turystyczna. Pierwszy rząd hoteli usytuowanych tuż przy plaży od kolejnego rzędu, oddziela wyjątków ruchliwa ulica, przez którą na okrągło przekraczają się auta i autobusy. Po charakterze miejscowości, widać że od października do maja, Stalos jest martwe.
Złoty piasek na plaży, choć ja bym go zdefiniowała jako miedziany. Drobne kamyczki lubiły przylgnąć do ciała i często nie chciały się odczepić. Najfajniejszych kolorów nabierał przy zachodzie słońca. Ciepłe promienie słoneczne dodatkowo go otulały ciepła poświata.
Jakie było moje zdziwienie, gdy wyszukiwarka Google wyrzuciła mi na temat Chanii dwie, różnie skrajne opinie. Jedne, zachwalały miejscowość pod niebiosa, polecając ją, jako obowiązkowy punkt zwiedzania Krety. Miasto było opisywane, jako jedna z najpiękniejszych miejscowości na wyspie, baaa swoim klimatem i urodą przewyższała Rethymno i Heraklion. Druga strona medalu, obnażała region jako miasto brudne, zaniedbane, z walącymi się budynkami, a wyjście poza starówkę w ogóle nie wchodziło w grę. Trudno się w tym nie zgodzić. Faktycznie są miejsca, które nie nadają się na widokówkę, a wygląd walących się ścian i schodów, na długo zapadnie w pamięć. Niemniej, w moim odczuciu odbieram jako jeden z tych Greckich klimatów, bez którego trudno by było stworzyć atmosferę jaka tu panuje. Swojsko, anielsko, bez pośpiechu, o tak, właśnie za to polubiłam tę część Krety. I jeśli ktoś się mnie kiedyś zapyta czy warto tu przylecieć, bez wahania wskażę Chanię!
Jeśli miałabym opisać trzema symbolami Chanię, które najtrafniej ją charakteryzują, to wskazałabym piękną i górującą nad portem latarnię morską zbudowaną jeszcze przez Wenecjan, wszechobecne tawerny, których tu nie brakuje i które serwują na prawdę pyszne jedzenie oraz wąskie uliczki. Dla tych ostatnich warto nieco zboczyć i się powłóczyć. Zatrzymać się na chwilę, poobserwować jak leniwie płynie życie mieszkańców, może przy okazji napić się pysznej kawy w pobliskim barze. Uliczki w których wylegują się koty na pełnym słońcu, kwitną kwiaty, a rdzenni Kreteńczycy rozgrywają partyjki tryktraka (tavli, backgammon).Kolejną rzecz jaką wyczytałam i z którą się nie zgodzę,to to, ze Grecy są wyjątkowo natrętni i wręcz siłą próbują namówić na obiad lub kolację w tawernie. Przechodziliśmy promenadą ciągnąca się wzdłuż nabrzeża chyba milion razy i ani razu nie usłyszeliśmy niczego niegrzecznego z ust restauratorów. Jak by tego było mało, kiedy tylko na chwilę przystanęliśmy w cieniu, jaki padał pod markizą, by złapać oddech przed palącym słońcem, absolutnie nikt nigdy nas nie próbował przegonić. Uważam, że Grecy to bardzo serdeczny naród i dawno się nie spotkałam z taką empatią i zrozumieniem.
Jednym z najczęściej mijanych przez nas zabytków i zapisów historii tego miasta, był popularny Meczet Janczarów. Świadectwo rządów Tureckich jakie miały tu miejsce do XIX wieku. Doskonale zachowany z charakterystyczną, półokrągłą kopułą. Tuż obok, swój rejs zaczynały i kończyły statki wycieczkowe. Łódź ze szklanym dnem cieszyła się wyjątkową popularnością wśród turystów. W tym roku się na niego nie mogliśmy złapać, może przy następnej wizycie...Okazji nie brakowało, rejsy odbywały się wyjątki często, a jeśli nawet trafiliśmy na odpływający statek, do brzegu zaraz przybijał kolejny.
Jeśli będziecie dysponować chwilą czasu to polecam spacer po falochronie, który wieńczy latarnia morska. Stąd mamy dobry widok na miasto od strony morza oraz wejście do portu. Wąskim murem możemy dojść pod sam fundament budowli otwierającej się na wejście do portu. To pozostałość po wpływach Weneckich, poprzedzających te Tureckie. Jedna z niewielu ocalałych, w tak dobrym stanie, świadków zmieniających się rządów na wyspie. Wejście na latarnię jest niemożliwe, ale widok na okolicę jaki się stąd rozpościera jest rewelacyjny. W oddali, nad miastem, można dostrzec górujące szczyty Gór Białych. Wysokie, bo dochodzące do prawie 2500 m.n.p.m wierzchołki, do maja są pokryte czapą lodową, którą mieliśmy przyjemność podziwiać jeszcze w kwietniu.
W wąskich uliczkach Chanii królowały, oczywiście oprócz słodko wylegujących się kotów, sklepy z ręczną manufakturą. Wyszywane ręczniki, fartuszki, magnesy, ozdoby, bibeloty, a oprócz tego oliwa z oliwek, miody oraz wina z lokalnych winnic. Jeśli kiedykolwiek dotknął Was problem co kupić na pamiątkę z podróży, tu na pewno nie będziecie mieli tego typu dylematów. Produktów jest aż nadto! Obowiązkowo również warto pamiętać o kartce do najbliższych z podróży. Zdecydowaliśmy się także na zakup kolejnego magnesu, właściwie trzeba rozważyć zakup kolejnej, większej lodówki:) Powoli robi się za ciasno na powierzchni sprzętu AGD.
Druga strona miasta, to nasze ulubione miejsce na spacery. Tu jest zdecydowanie spokojniej. Dociera tu niewielu turystów, a my mieliśmy na wyłączność plac zabaw dla najmłodszego podróżnika. Do tego idealnie turkusowa i przejrzysta woda w zatoce, tak silnie kontrastująca z nabrzeżem. Chętnych do kąpieli nie brakowało, zaraz po wyjściu z wody, można było słoną wodę z ciała spłukać pod natryskiem. Jedyne do czego bym się miała przyczepić, to w mieście brakuje fajnych plaż. Te, które położone są w okolicy Akti Miaouli są wąskie i niespecjalnie zachęcają do plażowania. Fale potrafią ukraść ręcznik, a jeśli spróbujemy się wygodnie rozsiąść, to sąsiad niekoniecznie będzie z tego faktu zadowolony. Dużo lepsze i szersze plaże znajdziemy w sąsiednich miejscowościach. Ale o tym za chwilę:)
I na koniec dnia, wisienka na torcie, plażowanie w Stalos. To właśnie tu się zatrzymaliśmy na nocleg. Była to dobra decyzja, choć rodziny z małymi dziećmi mogą się mocni rozczarować, bo na własnej skórze odczuliśmy brak placu zabaw dla najmłodszych. Ratowało nas bliskie sąsiedztwo z Chanią, gdzie często podjeżdżaliśmy samochodem do parku. Sama miejscowość jest niewielka i typowo turystyczna. Pierwszy rząd hoteli usytuowanych tuż przy plaży od kolejnego rzędu, oddziela wyjątków ruchliwa ulica, przez którą na okrągło przekraczają się auta i autobusy. Po charakterze miejscowości, widać że od października do maja, Stalos jest martwe.
Plaże zdecydowanie szerokie, choć najdłuższe fragmenty trafiały się na początku miejscowości. Idąc brzegiem w kierunku sąsiadującej miejscowości - Platanias, większość brzegu morskiego zajmowały hotelowe leżaki i parasole z czym o miejsce na ręcznik było zdecydowanie trudniej. W godzinach szczytowych uciekaliśmy na sąsiednie plaże, zaś w Stalos pojawialiśmy się dopiero pod wieczór.
Ze Stalos już tylko rzut beretem na Agioi Theodoroi. To dobry punkt widokowy, choć do samej wysypy w linii prostej jest ok. 3 kilometrów. Stanowi rezerwat przyrody dla kóz Kri Kri i nie jest zamieszkała. Jedną z atrakcji niewielkiej wyspy jest to, że w 1583 roku Wenecjanie wybudowali dwie małe fortece, które miały zapobiec pirackim grabieżom. Aby bliżej przyjrzeć się florze i faunie, trzeba rozważyć rejs statkiem, który można zakupić w pobliskich portach. Zdarzało się ujrzeć na horyzoncie śmiałków, wypływających kajakiem, ale czy udało im się ukończyć wyprawę na Agioi Theodoroi, tego nie wiem:)
Podobała się relacja? jeśli macie jakieś pytania lub dylematy czy warto lecieć w rejon Chanii, napiszcie w komentarzach. Jestem ciekawa Waszych opinii:) Buziaki i do następnego:*
ZAPRASZAM TEŻ:
Widzę, że to miejsce o wielu twarzach. Przepiękne zdjęcia! ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
NOWY POST na zone-of-smile.blogspot.com
Zazdroszcze Wam tej wycieczki!
OdpowiedzUsuńw zeszłym roku byliśmy na krecie i zdecydowanie bardziej podobało mi się w tym roku na zakynthos ;)
OdpowiedzUsuńPorcelainDesire
Jak ślicznie, tylko pozazdrościć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Zocha
http://www.zocha-fashion.pl/
Pięknie!:) Chciałabym bardzo odqwiedzić kiedyś Grecję, a szczególnie wyspy:)
OdpowiedzUsuńAle piekne miejsca! Zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com
Ciekawy post. według mnie bardzo pomocny. Obaliłaś wszystkie mity dotyczące Krety. Jak widac, cudowne widoki, cudowni ludzie i jejeu... sama bym się kiedyś wybrała do tak malowniczego miejsca.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam xx
in-the-white.blogspot.com
Cudowne widoki! ;3
OdpowiedzUsuńZdjcia piekne ;3
Zapraszam do mnie :)
http://it-was-coolfern.blogspot.com/
Super !!!!
OdpowiedzUsuńteż tam byłam 2 lata temu i marzę aby wrócić :)
Bardzo piękne , bajeczne miejsca już nie mogę się doczekać wylotu , a to dopiero we wrześniu , miałam być w Chani A zdecydowałam się na Faliraki , ale od czegoś trzeba zacząć , bardzo pięknie Pani to zrobiła 😘
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce może kiedyś uda się odwiedzić
OdpowiedzUsuńPięknie tam, jednak tego konia mi żal...
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy wpis i piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńchciałoby się tam być
Piękne widoczki i fajne miasteczko. Lubię takie małe, nie zatkane turystami miejscowości, najlepiej z dala od tłumów ...
OdpowiedzUsuńPiękny zakątek świata...
OdpowiedzUsuńNo i zachciało mi się greckich wakacji
OdpowiedzUsuńBardzo ładne, kolorowe zdjęcia.;-) Zazdroszczę wycieczki, ja też tak chcę!;-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Grecję i Greków, nie zgodzę się również z twierdzeniem jakoby są natrętni. To ludzie z sercem na dłoni, zawsze uśmiechnięci i życzliwi. Zazdroszczę pozytywnie tych wrażeń, piękne zdjęcia :) Czekam na możliwość by pokazać córkom ten kraj :)
OdpowiedzUsuńIdealne miejsce na wajacje, ale wybiorę może wrześniowe terminy, kiedy będzie chłodniej.
OdpowiedzUsuńWspaniałe miejsce, mam nadzieję, że uda mi się je odwiedzić.
OdpowiedzUsuńFajny opis dobrze się czytało :) mała uwaga to że w Stalos w maju akcja ,,sezon'' trwa w najlepsze sprawdzone przy pieciu pobytach w tym miejscu ;) Osobiście bardzo polecam maj nie jest tak upalnie i zieleń jest piękna
OdpowiedzUsuń