Będąc w Alicante, wiele przewodników napomina, że warto
pojawić się w Benidormie. Miejscowość turystyczna, położona 45 kilometrów na
północ od Alicante. Świątynia rozrywki, klubów, dyskotek, długich, piaszczystych plaż i
ogromnych wieżowców. W słynnej miejscowości wypoczynkowej znajduje się
najwyższy hotel w Europie. jedno jest pewne, można się nią zachwycać, lub znienawidzić. O naszym drugim podejściu do "Disko" Benidorm oraz o tym, czy zmieniliśmy o nim zdanie po 5 latach, dowiecie się z dzisiejszego postu:)
Tak jak pisałam, pierwsze podejście do Benidormu zrobiliśmy w 2011 roku. Był to okres kryzysu budowlanego, a mimo to, zaraz po przekroczeniu stacji kolejowej, naszym oczom ukazała się nieskończona liczba wieżowców. Tych mniejszych i większych. Wow! Prawie jak Manhattan, ale taki Europejski, położony, tuż przy plaży i w dodatku w Hiszpanii. Widok zgoła odmienny, niż ten który widzieliśmy w Alicante czy Walencji. Miejscowość często porównuje się do Las Vegas czy Dominikany. Myślę, ze to pierwsze trafia w samo sedno charakterystyki miejscowości.
Jak dojechać z Alicante do Benidormu? Najszybciej autem, ale mu byliśmy skazani na komunikację miejską, toteż wybraliśmy się tramwajem. Przejażdżką linią kursującą pomiędzy dwoma miejscowościami zajmuje trochę ponad godzinę. Jest wygodnie i tanio. Bilet w jedna stronę kosztuje 5,70 euro, a nasz bobas jechał za darmo. Po drodze, raz robi się ciaśniej, raz luźniej, wszystko zależy od tego jaką porę wybierzemy na podróż i czy akurat nie wsiądzie krytyczna masa turystów na którymś z kolejnych przystanków.
Jeśli trochę cofniemy się w czasie, to Benidorm w latach 60-stych, to była jeszcze maleńka wioska rybacka. I wyobraźcie sobie, że nagle ktoś wpada na pomysł, by tak zaprojektować plan gospodarki przestrzennej, by tu, na tym wybrzeżu, wybudować kilkadziesiąt drapaczy chmury. Brzmi nierealne, a jednak, Hiszpanie dopięli swojego celu. nagle, jak grzyby po deszczy, wyrastały olbrzymie hotele, które sięgały aż 52 pięter. Tak, tak Gran Hotel Bali ma aż 186 metrów wysokości. W samej miejscowości, wzdłuż wybrzeża, budynków, które sięgają 12-pietra i wyżej, jest aż 350! Szok!
Ogromne drapacze chmur są już widoczne z jadącego tramwaju. Typowy, charakterystyczny krajobraz miejscowości. ogromne budynku przytłaczają, zaraz po wyjściu ze stacji, naszym oczom ukazuje się gęsta zabudowa hotele, restauracje, kasyna...Im bliżej plaży, tym budynki są wyższe.
Nasze kroki, w pierwszej kolejności kierujemy na publiczną plażę Platja de Ponent. Przede wszystkim zadbaną i ze złotym piaskiem, a takie lubimy:) To nic, że jest on tu na okrągło nawożony, to miejsce, to wizytówka, o którą mieszkańcy wyjątkowo troskliwie dbają. Regularnie sprzątana i grabiona. Prawdziwe zagłębie leżaków i parasoli. Przy dobrej pogodzie, można wynająć zestaw na cały dzień siedzisko i nie być narażonym na miłosiernie palące słonce Costa Blanca.
Chwila relaksu na pobliskiej plaży i podążamy wzdłuż nabrzeża, promenadą w kierunku mariny. W sezonie miejscowość cieszy się ogromną popularnością wśród Anglików, Skandynawów i...Rosjan. Wiszące tablice informacyjne są przetłumaczone na języki obce, w tle czasem słychać Czechów, Niemców. Największą grupą turystów w tym sezonie stanowią seniorzy. Poruszający się na elektrycznych wózkach, aktywnie spędzają chwile. Hiszpanie w sezonie chętnie tu widzą młodych ludzi, którzy bawią się w najlepsze. Po sezonie, alternatywą są starsi mieszkańcy Anglii, którzy chcą złapać odrobinę promieni słonecznych, chętnie tu wypoczywają. Okres ziomy w Benidormie? Zapomnijcie o męczących mrozach, temperatura spada do 15 stopni powyżej zera, a deszczowe dni, są nadzwyczaj rzadkim zjawiskiem. Nic, tylko się przeprowadzić i tu zamieszkać!
Widok na drapacze chmur. Który wyższy, a czy ładniejszy? Nie wiem. Nie jestem fanką tego typu zabudowy. Strasznie mnie przytłacza. Klimat Benidormu albo się lubi, albo nienawidzi. Ja się skłaniałam ku tej drugiej grupie. Nocne życie, migoczące światła dyskotek, to nie moja bajka. Ogromna zabudowa, mam wrażenie, że okaleczyła wybrzeże Hiszpańskie. Niby jedyne takie miejsce, że niepowtarzalny klimat, oj nie dla mnie;) Zdania nie zmienią, mimo ponownej wizyty i chęci złapania się, to jednak miejsce, w którym nie będę czuła się dobrze, a wakacje to będzie istna męczarnia.
Ale żeby nie było tak całkiem do bani, niedaleko przystani, trafiamy na bardzo osobliwą plażę. Małą, kameralną, oznaczoną niebieską flagą. Nie jestem przekonana, czy taki widok panuje tu w szczycie sezonu, nie mniej widok ucieszył nasze oczy, spragnione chwili spokoju. Tak, to miejsce jest warte odwiedzenia. Zatem jeśli będziecie w okolicy portu, musicie dobrze wytężyć wzrok, bo plaża jest ukryta za murkiem.
No i nasz mały podróżnik. chyba najbardziej zadowolony z placów zabaw. Tych tu również nie brakuje. Najwięcej jest skupionych przy plaży oraz przy promenadzie, ciągnącej się wzdłuż nabrzeża. Strasznie podoba mi się podejście Hiszpanów do dzieci, pamiętają o nich, stawiając place zabaw przy plaży i w cieniu. Niby drobnostka, ale dzięki temu podróżowanie z takim bąblem staje się wygodniejsze dla obu stron.
Słyszeliście kiedyś o hiszpańskim Las Vegas czy Manhattanie na Costa Blanca? Co sądzicie o takich ogromnych wieżowcach i zabudowie wielkomiejskiej panującej w turystycznych miejscowościach? Lubicie taki charakter miasta? Czekam na Wasze opinie w komentarzach.
ZAPRASZAM TEŻ:
Piękne widoki :)
OdpowiedzUsuńMaluch juz jaki duży wyrósł :)
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com
pięknie!!! uwielbiam podróże małe i duże, super fotorelacja pzdr
OdpowiedzUsuńwww.adrianaemfashion.blogspot.co.uk
Ladna okolica. Chcialabym przy takiej pogodzie sie tam wybrac.
OdpowiedzUsuńPięknie tam jest :) Miałam jechać tam na wakacje, ale zmieniłam zdanie i pojechaliśmy zamiast tego do Norwegii. Nie żałuję, ale kurczę, Hiszpania to na pewno będzie nasz kolejny cel! :)
OdpowiedzUsuńCudnie! Strasznie chciała bym tam pojechać <3
OdpowiedzUsuńhttp://xartday.blogspot.com/
Ooo jak tam cudownie :) Świetne zdjęcia
OdpowiedzUsuńhttp://youthinkpositive.blogspot.com/
wow, such a lovely city!
OdpowiedzUsuńMożna się rozmarzyć przeglądając tak piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńa mnie się podoba! lubię duże miasta,wieżowce... jestem typowym mieszczuchem. Ale mniejsze miejscowości też mają swój klimat - są urokliwe :)
OdpowiedzUsuńMarzy mi się taki gorący klimat :)
OdpowiedzUsuńO hiszpańskim Las Vegas i Manhattanie nie słyszałam. Chętnie odwiedzę przy okazji.
OdpowiedzUsuń