Chyba nie ma takiej osoby, która nie wskazałaby lokalizacji Helu. Początek Polski, sam koniec Mierzei Helskiej, ośrodek turystyczny i kąpielisko nadmorskie. Tu, ostatni raz byłam ponad 18-naście lat temu. Postanowiłam odświeżyć wspomnienia, choć są bardzo wybiórcze i mgliste, a przy okazji chciałam zobaczyć, jak zmieniło się miasto przez tak długi okres czasu. Dzięki przewozom regionalnym PKP, po ponad 30-stu minutach jazdy z Władysławowa, znalazłam się na stacji kolejowej Hel. Hmmm, od czego zacząć zwiedzanie? Liczne drogowskazy zachęcają by skierować się na cypel, latarnię morską, fokarium lub do portu. Postanowiłam, że pójdę przed siebie, a później będę na "bieżąco" modyfikować plan. Zapraszam na cieplutki post;)
Miałam wrażenie, że na Helu przebywa dużo więcej wczasowiczów, niż we Władysławowie, Miejscami na ulicach bywało tłocznie, rowerzyści zjeżdżali się ze wszystkich stron, meleksy nieustannie kursowały wzdłuż najbardziej popularnych atrakcji, a gastronomia w pełni oferowała swoje dania i menu. Wylądowałam gdzieś w okolicy portu, muzeum i urzędu miejskiego. W bliskim sąsiedztwie znajdowała się plaża-absolutnie pusta-choć niezbyt atrakcyjna. Hel ma niewątpliwie ciekawe położenie, z jednej strony opływają go wody Zatoki Puckiej, z drugiej Morza Bałtyckiego. Poza tym to początek Polski-lepiej tego nie kwestionować, mieszkańcy nie przyjmują do wiadomości, ze ktoś może tę miejscowość traktować jako geograficzny koniec naszego kraju;)
"Izebka" w sezonie słynie z taniej, ale bardzo smacznej zupy rybnej z dorsza. Poniżej zdjęcie bazy noclegowej, nie wiem jak się nazywała, ale urokliwe okiennice przykuły moja uwagę:) Podobnie, dawniej wyglądały chaty rybackie, jednak z czasem, mieszkańcy je ulepszali. Oryginalna, drewniana wersja domu rybacki z połowy XIX wieku znajduje się na ulicy Wiejskiej nr 110. Obecnie restauracja „Maszoperia”
Plaża, o której wspomniałam wyżej, czyli ta zlokalizowana przy fokarium, nie zachwyca. Jest wąska, niezbyt szeroka i znajduje się tuż, przy promenadzie. Na pewno traficie na stado mew, które wygłodniałe wygląda za turytami głośno pokrzykując i pędzając, aby znaleźć i rzucić jakiś smakowity kąsek. Nowością dla mnie, był wybudowany nad brzegiem morza deptak, gdzie znajdują się przeszkolone tarasy widokowe, w których można było się schować przed przeszywającym wiatrem. Z informacji, które udało mi się wyłapać, to miejsce lubią foki. Wylegują się leniwie na brzegu, a nam pod żadnym pozorem, nie wolno przeszkadzać, ssaki są pod ochroną. Jak się zachować, kiedy uda się spotkać wylegującego osobnika gatunku na plaży? O wszystkim informują plakaty i tablice informacyjne, ale przede wszystkim nie straszyć i zachować spokój.
"Dom Morświna" to muzeum, które jest nowym obiektem Stacji Morskiej na Helu. W placówce znajdują się liczne ekspozycje, plastyczne, graficzne i multimedialne. Można również obejrzeć filmy edukacyjne o delfinach i wielorybach, które w ostatnich latach zaobserwowano w polskiej części Morza Bałtyckiego. Ponadto teren jest okraszony sporą ilością kolorowych zdjęć i informacji, które pozwalają wyjaśnić, jak bogate jest życie morskie naszego Półwyspu, a także kogo można "spotkać" w wodzie. Z racji bardzo napiętego czasu, nie miałam możliwości wejść do środka, może uda się następnym razem?
Wizytówką miasta jest Fokarium, które ściąga turystów i działa od 1997 roku, a historia jego powstania jest bardzo ciekawa i warto się z nią zaznajomić. W 1992 roku w okolicy Juraty została znaleziona ranna foka, która trafiła do Stacji Morskiej UG w Helu. Otrzymała imię Balbina choć może to być mylące, bowiem okazało się, że był to samiec, łatka przyległa do zwierzaka na zawsze. Przez ponad pięć lat, ssak był przetrzymywany w niewielkim basenie, gdzie jego zdrowie uległo poprawie.Po pięciu latach trafił do specjalnie zaprojektowanego i wybudowanego basenu, który z biegiem czasu został zmodyfikowany i unowocześniony, ale sens funkcjonowania nadal pozostał ten sam. Budynek, w gruncie rzeczy to placówka naukowa, podporządkowana Stacji Morskiej przy Instytucie Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego, a jej celem jest odtworzenie i ochrona fok szarych w rejonie południowego Bałtyku. Fokarium to także ośrodek rehabilitacji, w którym leczy się osobniki chore i osłabione. Po powrocie do sił i zdrowia foki wypuszczane są na wolność, podobnie zresztą jak i urodzony tu przychówek. Najbardziej cieszą przypadki, kiedy udaje się uratować dziko żyjącą fokę, która nie zdąży się przyzwyczaić do obecności człowieka. Takie osobniki po rehabilitacji, ponownie trafiają na wolność, w której doskonale sobie radzą. Głośno zrobiło się o incydentach, jakie miały miejsce w czerwcu tego roku. Znaleziono martwe osobniki z przymocowanymi cegłówkami do szyi, które ewidentnie ucierpiały z ręki człowieka. Fakt ten tym bardziej smuci, że znalezione martwe foki, wypłynęły spod skrzydeł fokarium. Chcę nadmienić, że foka szara w okresie po wojennym zupełnie zniknęła z polskiego wybrzeża, w wyniku "wojny" rybaków z ssakiem, gatunek znikł z powierzchni mapy nabrzeża. Dopiero, kiedy pojawiła się Balbina w okolicy Juraty, pojawił się pomysł odbudowania populacji oraz ochrony tego pięknego gatunku z pomocą Uniwersytetu Gdańskiego.
Bardzo ładnie wizualnie prezentuje się budynek Muzeum Rybołówstwa w Helu – trudno je przeoczyć, bo praktycznie wszystkie "drogi" do niego prowadzą. Budynek został zaadaptowany po przejętym przez państwo poewangelickim kościele świętych Piotra i Pawła z XV wieku. W ekspozycji muzeum trafimy na zagadnienia związane z historią i rozwojem rybołówstwa na Bałtyku, a na terenie przyległym do budynku znajduje się skansen tradycyjnych łodzi rybackich.
Port stanowi bazę dla floty rybackiej i żeglugi turystycznej. Zaraz po wejściu w rejon falochronów można odnaleźć szyldy informujące o możliwości wypłynięcia w kierunku Sopotu lub Gdyni (kursujące codziennie tramwaje wodne) lub odbycia rejsu po Morzu Bałtyckim (dla odważnych z kapitanem kutra). Sama mam bardzo mieszane uczucia, co do miejsca, z którego słynie miejscowość. Jest tłoczno, ciasno i chyba nigdy nie zasłuży na miano mojego ulubionego miejsca na Helu;) Uwielbiam skupiska łodzi, jachtów i kutrów, ale to, nie podbiło mojego serducha. Fajnie jest poobserwować życie rybaków, ale już po chwili obrałam azymut plaża i tego sie trzymałam. Kierunek-wejście nr 66 na plażę, czas na cypel!
Wejście nr 66 na plażę wybrałam zupełnie przypadkowo. Krążąc po mieście, trafiłam na kolejny znak informujący o plaży. Hel posiada bardzo ładne nabrzeże od strony Morza Bałtyckiego. Plaże są szerokie, czyste, a poza sezonem mało uczęszczane. Wejście nr 66 spodobało mi się wyjątkowo, z racji posiadanego wózka-parasolki-lubię podjazdy wyłożone płytami lub puzzlami, które nie wymagają ode mnie gimnastyki przepychania się z całym majdanem po piaszczystych ścieżkach;) Trafiło mi się idealnie. Zejście na plaże jest ogromne, szerokie i długie. Dziecko było zachwycone, taką ilość piasku ciężko spotkać na nabrzeżu!
Plaża, w kierunku Zatoki Puckiej, zwęża się, ale nie traci na swojej jakości. Jest bardzo czysto, piasek jest mięciutki i miły w dotyku, a na brzegu można znaleźć tysiące muszelek, kamyczków, a może nawet i bursztynów. Na tych ostatnich zupełnie się nie znam, więc ograniczyłam się do fotografowania natury w jej codziennym wydaniu. Brzegiem można można iść i iść w stronę słońca...
Stacja PKP Hel i nie zmieniony budynek od wieków. Bardzo ją lubię, domek w którym mieści się kasa, jest wizytówką miasta. A ja się zastanawiam, kiedy ponownie się tu pojawię:)? Mam nadzieje, ze tym razem będzie to nieco szybciej, niż ostatnia wizyta, którą odbyłam prawie 20-ścia late temu^^
Cudowne miejsca, a ja ciągle tęsknię za morzem :)
OdpowiedzUsuńMy się wybieramy jeszcze w tym roku nad morze. Na zbieranie bursztynów właśnie. Bardzo rzeczowy wpis, dużo zdjęć i cennych informacji :)
OdpowiedzUsuńSuper.sparawa, jedziecie w jakieś konkretne miejsce?
Usuńbym sobie pojechała nad morze <3
OdpowiedzUsuńzapraszam
mój blog |KLIK|
Dziękuję za tę fotorelację, rozmarzyłam się, zatęskniłam za polskim morzem i jego plażami. :)
OdpowiedzUsuńByłam na Helu jako mała dziewczynka i przywiozłam stamtąd piękne wspomnienia. Z kolei moi rodzice byli bardzo rozczarowani, dlatego jestem bardzo ciekawa jak oceniłabym to miejsce dziś :)
OdpowiedzUsuńJa wybieram się nad nasze morze w lutym :) morze po sezonie ma swój urok
OdpowiedzUsuńPo sezonie nad morzem jest cudownie spokojnie. W zeszłym roku byliśmy we wrześniu. Albo przed sezonem też jest cudnie. W tym roku byliśmy w sierpniu a ja już tęsknię za morzem.
OdpowiedzUsuńAż zatęskniłam za tym miejscem ;)
OdpowiedzUsuńKocham polskie morze.Na Helu byłam 5lat temu w wakacje z ówczesnym mężem wtedy narzeczonym.Bardzo nam się spodobało to miejsce.Pamietam że wiał wtedy zimny wiatr, a my z Gdyni przypłynęliśmy statkiem pasażerskim.Jedlismy smaczne ryby,odwiedziliśmy też fokarium.
OdpowiedzUsuńPrzepięknie! My na Helu byliśmy zimą, wtedy to dopiero jest tam spokój;)
OdpowiedzUsuńO kurcze. Nie byłem jeszcze na Helu, ale po zdjęciach widzę, że warto się wybrać!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolę takie miejsca bez tłumów przewalających się ulicami i wylegującymi się na plaży. Teraz jak widać na Twoich zdjęciach - jest pięknie!
OdpowiedzUsuńAż wstyd się przyznać, że ja nigdy na Helu nie byłam! Zazwyczaj trzymam się rejonów Świnoujścia, Międzyzdroje i Kołobrzegu.
OdpowiedzUsuńPrzepięknie i o wiele mniej ludzi ;) No i wrzesień był wyjątkowo ciepły ;)
OdpowiedzUsuńjak ja tęsknie za naszym polskim morzem! mam nadzieję ze kiedyś w końcu uda mi sie tam zamieszkać! :)
OdpowiedzUsuńhttp://czynnikipierwsze.com/
Byłam na Helu dosyć dawno, ogólnie nad polskim morzem w zeszłym roku. Mimo że u mnie jednak to góry wygrywają, to lubię tam wracać.
OdpowiedzUsuńUwielbiam morze i Półwysep Helski, byłam w każdej miejscowości 😀 choć po sezonie keszxzj nie byłam
OdpowiedzUsuńKilka lat temu też byłam na Helu i we Władysławowie we wrześniu -tak jest chyba najlepiej, a pogoda była przepiękna :)
OdpowiedzUsuńCudownie :) Uwielbiam morze <3
OdpowiedzUsuńLubię odwiedzać takie miejsca po sezonie
OdpowiedzUsuńKocham morze w każdej odsłonie, zawsze mnie fascynuje jako żywiął, mogła bym się w nie godzinami wpatrywać, piękne zdjęcia, nie byłam w żadnych z tych miejsc, ale myśle że czas to zmienić.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! Tak dawno z mężem nie było nas na Helu! Trzeba będzie nadrobic!
OdpowiedzUsuńMoMorze jest piękne o każdej porze roku
OdpowiedzUsuńA ja nigdy nie byłam na Helu i mam nadzieje, że uda mi się jeszcze to nadrobić :) Zdjęcia cudne!
OdpowiedzUsuńI tak super, morze dobre o każdej porze roku!
OdpowiedzUsuńWarto wybrać się nad morze po sezonie :) Nie ma tłumów, jest spokojniej i przepięknie.
OdpowiedzUsuńBardzo fajna relacja. :)
OdpowiedzUsuńJa za to byłam w fokarium oraz Muzeum Wojska (chyba tak to się nazywa) - też super miejsca.
OdpowiedzUsuńByłam w tym roku na Helu na wakacjach. :-)
OdpowiedzUsuńKupę lat temu byłam na Helu i nawet nie miałam okazji zobaczyć fok! Muszę to kiedyś zrobić, a nad morzem po sezonie bywam często
OdpowiedzUsuńNa Helu byłam raz i chętnie bym wróciła w te okolice
OdpowiedzUsuńJa poza sezonem byłam w Trójmieście - można podziwiać morze bez parawanów ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie Hel to tylko windsurfing ;)
OdpowiedzUsuńMorze o każdej porze jest cudowne!:D
OdpowiedzUsuńCały półwysep jest zjadliwy chyba tylko po sezonie, choć znowu w środku lata to fajne miejsce na obserwacje, jednak to zawodowe, dziennikarskie podpatrywanie siedzi we mnie głęboko.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia.:)
OdpowiedzUsuńWyobraź sobie Olu, że nigdy nie byłam na Helu...
Zachęciłaś mnie do zobaczenia tego miejsca.
Pozdrawiam serdecznie.
Chcialabym sie kiedys tam wybrac.
OdpowiedzUsuńOstatnio na Helu byłam jakieś 20 lat temu i każdego roku mam zamiar tam wrócić. Trzeba zacząć działać :)
OdpowiedzUsuńFajnie się czytało, dziękuję. Jadę do Helu za tydzień, spędzę tam 2-3 tygodnie, już nie mogę się doczekać. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDarek z Gliwic.