Na Helu ostatnim razem byłam we wrześniu ubiegłego roku KLIK. Nie sądziłam, że tak szybko będzie mi dane ponownie zawitać w te strony pomorza. Postanowiłam pokazać Wojtaszkowi foki. Trochę podrósł, więc każda atrakcja ze zwierzakami, jest dla niego dodatkowym urozmaiceniem. W zasadzie każdy powód, by wrócić w miejsce, gdzie swój początek ma Polska, jest dobry. A dodatkowym atutem jest fakt, że miasto ma na prawdę piękne plaże, czyste morze i jest co zwiedzać. I choć wydawałoby sie, że w weekend majowy będzie turystów od zatrzęsienia, nad morzem było bardzo spokojnie i przyjemnie, a plaże wręcz świeciły pustkami. Zapraszam Was zatem na spacer po słonecznym i ciepłym Helu.
Przyjazd nad morze poza sezonem, ma również ten niewątpliwy atut, że nie ma problemu z zaparkowaniem samochodu w samym centrum miasta. Tym razem zamiast z szynobusu, postanowiliśmy się przesiąść w nasz prywatny środek lokomocji, dzięki temu, udało się zaparkować w okolicy Muzeum Morświna. Powitała nas ciepła, przyjemna pogoda, a plaża wprost zachwyciła swoją ciszą i spokojem. Poza nielicznymi mewami oraz łabędziami, które beztrosko pływały przy brzegu, nabrzeże było wręcz puste, co się raczej nie zdarza. Hel przyciąga wczasowiczów i turystów jak magnes. Ot choćby takim ciekawym połączeniem wodnym tramwajem Hel- Gdańsk, czy szynobusem przez Władysławowo, Jastarnię i Juratę. Myślę, że dużo gęściej było na ścieżkach rowerowych, niż na piaszczystym nabrzeżu.
Sam obiekt był albo jeszcze zamknięty, albo dopiero w trakcie długiego weekendu, miał być otwarty. Po raz kolejny nie weszłam do środka, ale...w pobliżu znajduje sie tyle interesujących tablic informacyjnych, że warto się z ich treścią zaznajomić. Hel, jak zresztą pozostałe miasta, czy nawet części świata, coraz większą uwagę zwraca na zanieczyszczenia płynące z produkcji i używania plastiku. Patrząc sie na eksponat pt: "Ryba z PET-ów można sobie samemu dopowiedzieć, że jemy plastik, który dostaje się do przewodu pokarmowego mniejszych organizmów, a następnie drapieżników, które są zjadane. Pytanie jak z tym walczyć? Ja przestałam używać słomek, nie biorę jedzenia na wynos, planuję się w końcu przerzucić na podręczną butelkę uzdatniającą wodę do picia z kranów. Czy to wiele? W skali całej Polski, prawie nic, ale jeśli każdy z nas zastanowi się nad problemem, zacznie to przynosić wymierne efekty.
W tamtym roku, tym łodziom również zrobiłam zdjęcie. Plaże są rewelacyjne. Czyste, z drobnym, mięciutkim piaskiem. Śmiało mogą konkurować z tymi w Jastarni czy Chałupach. I dużo, dużo pięknych muszelek, całych, niepołamanych.
Ha! Trafiliśmy na takich oto milusińskich. Łabędzie dość odważnie sobie poczerniały. Podchodziły do ludzi, głośno sycząc i domagając się poczęstunku. Towarzyszyły im mewy, które głośno krzyczały mewim piskiem. Latem dołączają do ich zespołu mewy śmieszki, tym razem do zdjęcia pozowała mewa siodłata-ta większa.
Muzeum Rybołówstwa to najbardziej wdzięczny i spektakularny detal architektoniczny miasta. Obiekt mieści się w dawnym poewangelickim kościele Piotra i Pawła z XV wieku. Czytając historię obiektu, aż ciężko uwierzyć w to z iloma żywiołami przyszło mu się zmierzyć. Fundamenty zaczęto stawiać w XV wieku, kolejne dramaty zainicjował pożar w XVI wieku, który strawił również wieżę. Po odbudowie, kościół pełnił funkcję latarni morskiej. W kolejnych stuleciach, niszczycielskie sztormy, fale oraz wiatr, podmyły frontową część budynku, która się osunęła się wraz z wieżą do morza. Ponownie odbudowany, przetrwał do czasów II wojny światowej, w której to pełnił funkcję obronną i finalnie ucierpiał w wyniku działań militarnych. Dopiero w 1972 roku kompleks przekazano Centralnemu Muzeum Morskiemu w Gdańsku, które utworzyło tam swój oddział - Muzeum Rybołówstwa.
Port na Helu nie jest moim faworytem. Uwielbiam łodzie, kutry, ten sprzęt i życie, tuż przy bojach, ale nie w tym miejscu. Staram sie unikać jak ognia spaceru po falochronie, choć tym razem pogoda była wyjątkowo sprzyjająca, po raz kolejny powiedziałam nie;) Może za jakiś czas ponownie dam szansę, może się w końcu przeprosimy, póki co prowadzę Was w stronę fokarium.
Myślę, że jak Zamek na Wawelu, czy latarnię morką w Kołobrzegu, tak trzeba zaliczyć fokarium na Helu. Polecam wizytę w godzinach 11.00 lub 14.00, wówczas będziemy świadkami karmienia tych uroczych stworzeń, a także będziemy uczestniczyć w prelekcji, prowadzonych przez pracowników obiektu. To co możemy przeczytać na plakatach, to jedno, ale ujrzeć na własne oczy, z jaką gracją poruszają się w wodzie foki, wprawi w zachwyt każdego miłośnika morskiej fauny i flory.
Wejście kosztuje 5 zł, najlepiej mieć przygotowaną monetę, by wrzucić ją do automatu i przejść przez bramki.
Ssaki, o czym się przekonacie, są bardzo mądre i szybko się uczą. W ośrodku przebywają na tymczasowej rekonwalescencji, gdzie po wyleczeniu wracają do naturalnego środowiska, lub przebywają na stałe, gdyż ich stan zdrowia nie pozwala na egzystencję w wodach naszego morza. Rok 2018, był wyjątkowy pod względem liczby ssaków, które trafiły pod opiekę Instytutu Morskiego Uniwersytetu Gdańskiego, niektóre po krótkim pobycie w szpitaliku, opuściły mury fokarium, innym trzeba było zapewnić dłuższą opiekę i rekonwalescencje. Zasada jest jednak prosta, jak najmniejsza ingerencja człowieka oraz nie przyzwyczajanie fok do ludzkiej pomocy, aby w środowisku naturalnym mogły sobie poradzić oraz normalnie funkcjonować.
Jeśli macie ochotę na dokładniejsze poznanie egzystencji tych uroczych zwierząt, są ogłaszane coroczne nabory na wolontariat na Helu. Może akurat, to będzie szansa na zdobycie ciekawego i nietuzinkowego doświadczenia oraz poszerzenia kontaktów w dość wąskim i bardzo specyficznym naukowym gronie.
Patrząc sie na zdjęcie poniżej, ciężko z całą pewnością powiedzieć, że zostało zrobione w Polsce nad morzem. Patrząc się po kolorach morza oraz bieli piasku, stawiałabym raczej na zachodnią cześć Europy, niż Hel. A jednak można wciąż być pozytywnie zaskoczonym naszym krajem;)
Kwitnące wiśnie.
Jestem ciekawa czy byliście już w miejscu, gdzie ma swój początek Polska? Czy udało sie Wam zaliczyć fokarium, a być może dopiero będziecie odkrywać ten rejon pomorza? Czekam na Wasze komentarze, buziaki i do następnego:)
Zapraszam do:
Mialam plany, zeby sie tam wybrac, ale wiele osob mi odradzalo. Takim sposobem wybor padl na Gdansk.
OdpowiedzUsuńGdańsk też jest super! W tym roku planuje się tam udać na dłużej:)
UsuńBardzo ładnie
OdpowiedzUsuńByłam na Helu 6 lat temu. Z Gdyni przypłynęliśmy statkiem pasażerskim. 😉 Widziałam i foki, byłam też na plaży na tym początku Polski 😊pamiętam że było wtedy bardzo wietrznie 😉W tym roku jedziemy nad morze z dziećmi. Hel z pewnością również odwiedzimy. 😊
OdpowiedzUsuńAaa zazdroszczę ale tak pozytywnie:)
UsuńNa Helu jeszcze nie byłem ale w planach jest od dawna :)
OdpowiedzUsuńAle super, zazdroszczę ;)
OdpowiedzUsuńNie zwiedzaliśmy jeszcze Helu, stawiamy na bliższe rejony :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia, a fokarium zapisuję na listę!
OdpowiedzUsuńPolskie morze w maju to świetny pomysł. jets spokojnie, nie ma ścisku i można odpocząć.
OdpowiedzUsuńTo prawda, można się nacieszyć naszym pięknym morzem:)
UsuńNajlepiej wybrać się pociągiem bądź tramwajem wodnym 👍
OdpowiedzUsuńale bym się tam wybrała! <3
OdpowiedzUsuńFantastycznie spędzony czas, zdjęcia urocze no i pogoda dopisała :)
OdpowiedzUsuńa ja nigdby nie byłem na Helu, świetna relacja i wywiad!
OdpowiedzUsuńi zdjęcia*
OdpowiedzUsuńMusimy się kiedyś wybrać na Hel, jak w mojej ulubionej piosence Sonbird! :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że tytył nie był zachęcający ale widoki, zdjęcia i cała otoczka ... piękne miejsce!
OdpowiedzUsuńMajówka na Helu to fajna sprawa 🙂 sama pochodzę znad morza, choć wiele lat mieszkam już gdzieś indziej
OdpowiedzUsuńPięknie...
OdpowiedzUsuńAż wstyd, nigdy nie byłam na Helu...
Obiecaliśmy sobie z M., że wreszcie musimy bardziej obrać kierunek - nasze morze i okolice...
Pozdrowionka posyłam,
Kiedy dzieci były mniejsze, bywaliśmy w tamtych rejonach poza sezonem oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńPiękna pogoda się Wam trafiła. Ja właśnie byłam na tym wolontariacie w fokarium :).
OdpowiedzUsuń