KOŃCZYMY CZWARTY MIESIĄC ŻYCIA DZIECKA CZYLI O GŁOŚNYM ŚMIECHU, PRZEWROTACH, RODZINNYCH WAKACJACH I PIERWSZYM WYJEŹDZIE NIEMOWLAKA ZA GRANICĘ

Przez ten ostatni miesiąc w rozwoju Wojtusia nastąpił siedmiomilowy skok. Ten czas tak pędzi, a mały człowiek szybko się rozwija. Zdobywa kolejne umiejętności, którymi zaskakuje rodziców, o tym co opanował, a czym nas zaskoczył, zapraszam do poniższego postu.

Zaczęło się bardzo niewinnie. Pierwsze bąbelki ze śliny, namiętne wkładanie rączek do buzi, aż pewnego wieczora Wojtuś zrobił się wyjątkowo marudny. Przyczyny nie szukaliśmy długo - zęby. Swędzą, bolą i denerwują. Nas i syna-rzecz jasna:) Zaopatrzyliśmy się w gryzak, maści łagodzące ból ale wszystko na nic, po prostu musimy przetrwać ten trudny okres. 

Były też przyjemne  i radosne momenty - pierwszy głośny śmiech i przewroty z brzuszka na plecy, wywoływały u nas wyjątkowe poczucie dumy. No i kolejny rozmiar ciuszków poszedł w odstawkę. Aktualnie króluje 74, zatem kolejny karton wylądował na dnie szafy.

Syn udał się z nami w tym miesiącu w pierwsze rodzinne wakacje. Padło na Świnoujście. Bo blisko, bo morze, bo tak bezpieczniej. Szykuje się nam dobry kompan do podróży. Wojtuś wyjątkowo polubił jazdę samochodem, droga upłynęła nam wyjątkowo spokojnie i sennie, a jechaliśmy ponad 8 godzin. Bobas polubił Bałtyk. Po mimo braku pogody przez cały tydzień, udało się wyskoczyć do pobliskich Międzyzdrojów, Dziwnowa, Heringsdorfu oraz Ahlbecka. Dużo spacerowaliśmy, Enomondo aż pękało z nadmiaru kilometrów, a ja poczułam po raz pierwszy mięśnie o istnieniu których nie miałam pojęcia. W drodze powrotnej udaliśmy się w odwiedziny do stolicy sąsiadów zza zachodniej granicy-Berlina. O tym co udało się zobaczyć i dlaczego musimy koniecznie tam wrócić w następnym poście.