Hej dziewczyny;)
Wybaczcie, że tak personalnie, ale domyślam się, że post o makijażu permanentnym przetrawi płeć piękna. Ostatnio, trwały makijaż wdarł się w nasze życie przebojem i wywołał prawdziwą furorę. Nie ma się czemu dziwić, to remedium na nasze urodowe mankamenty. Brzydkie, nierówne brwi? Żaden problem, przy pomocy odpowiednich barwników, doświadczona linergistka potrafi wyczarować cuda. No własnie, u mnie też miało być pięknie i cudownie, a wyszło...tak sobie. Dlaczego sparzyłam? Dowiecie się z niniejszego postu.
Brwi to była moja pięta Achillesa. Nigdy nie byłam zadowolona z ich kształtu, ani zagęszczenia, a już na pewno z koloru! Chciałam mieć symetryczne brwi, z pięknym łukiem, a tu wszystko na opak. I nagle objawienie! Makijaż permanentny, na który namówiła mnie koleżanka! Eureka, remedium na moje bolączki! Przejrzałam tysiące galerii ze zdjęciami, jejku, co ja się nawzdychałam do monitora. Żeby nie było, gabinet, na który się zdecydowałam, ma bardzo pozytywne i pochlebne opinie, a koszt zabiegu, był jednym z droższych w całym mieście Wrocław. Także, tu, nie mam sobie nic do zarzucenia. Kiedy, wybór padł na konkretną linergistkę, nawet się nie zastanawiałam, zadzwoniłam do gabinetu i się umówiłam. Zacierałam ręce, jak dziecko na dźwięk nowego opakowania klocków lego;) O tym, jak wyglądały moje naturalne, dziewicze brwi, pisałam KLIK, więc powtarzać się nie będę, jeśli jesteście zainteresowane odsyłam do postu.
Rok temu, moje naturalne brwi i po zabiegu-jest różnica, co?;)
Piękny kształt, idealne załamanie, śliczny kolor, w końcu się doczekałam! Choć zabieg okupiłam bólem i cierpieniem, było warto! Z gabinetu wyszłam cała w skowronka. Problem pojawił się mniej więcej pół roku po zabiegu. Kolor zaczął wybarwiać się do - najpierw bordowego, później czerwonego, w końcu stanęło na rudo-lisim. Zaczęłam się martwić, w końcu zabieg miał się utrzymać do pięciu lat!! Sic, a ja już po 6-ciu miesiącach mam problem! Zadzwoniłam do kosmetyczki u której wykonywałam zabieg, ale skwitowała to krótko-wakacje! Na pewno ostre słońce spowodowało takie wybarwienie, chwila, chwila, ale ja nigdzie nie byłam?! W takim razie, moja skóra tak reaguje i ona nic nie może, rozkłada bezradnie ręce, zaprasza mnie na odświeżenie koloru.
Oczywiście nie miałam wyjścia, przystałam na zniwelowanie rudego pigmentu i ponowne wypełnienie brwi podcieniem w kolorze Toupe. Efekt porównajcie sobie sami. Oko jest świeżo, po zabiegu, więc kolor się wyłuszczy i zblednieje. Widać, jak brzydko wyglądały brwi w niecałe pół roku po zabiegu. Dramat.
Czuję się nieco rozżalona. Mam świadomość, że taki zabieg nie ma prawa przetrwać 5-ciu lat, ale sześc miesięcy brzmi słabo. Pisze o tym, bo linergistka mnie nie poinformowała o skutkach ubocznych, a problem jest bardzo szeroki, wystarczy, że wpiszecie sobie w wujka Google zapytanie: makijaż permanentny brwi się wybarwia. Grafiki się przekrzykują, a gabinety zacierają ręce, przyciągając kolejne skołowane klientki, którym przytrafiła się taka sama historia co mi.
Ciężko mi powiedzieć, czy bym się zdecydowała ponownie na makijaż, wiedząc, jak moja skóra tak reaguje na barwinki. Może wybrałabym inny gabinet, w każdym razie miejcie to na uwadze, decydując sie na taki krok, pozdrawiam cio:):*
Komentarze
Prześlij komentarz