Błyszczyk, który był moim pierwszym kosmetykiem do ust i który wspominam z ogromnym sentymentem. Ulubiony dodatek, niezbędnik w torebce, praktycznie nigdy się nie rozstawaliśmy. Ciężko będzie mi teraz przestawiać się na inny produkt, albo znaleźć coś równie dobrego. Nasza miłość była czysta, bezwarunkowa i trwała kilka lat i nagle , Glam Shine znika ze sklepowych półek. Jeszcze się ratuję i uzupełniam zapasy zaopatrując się drobnymi zakupami na allegro, ale jak długo to jeszcze potrwa? Strasznie ubolewam nad zmianami. Niby zawsze coś się kończy, a coś się nowego zaczyna, ale zanim trafię na odpowiednik, który dorówna błyszczykowi L'real, znowu upłynie mnóstwo wody w rzece;)
Glam Shine to kosmetyk kultowy. Wyróżniany na portalach jako KWC. Moim zdaniem - zupełnie słusznie. Nasza przyjaźń zaczęła się przypadkowo. Skończyła mi się pomadka ochronna do ust i będąc w sklepie z kosmetykami złapałam za pierwszy, lepszy błyszczyk. Okazał się hitem,z którym przez długi czas się nie rozstawałam. Zmieniałam kolory, przerabiałam brokaty, odcienie wpadające w odcienie perły, ale zawsze Glam Shine gdzieś, tam na dnie torebki pobrzękiwał. Mocno brokatowy, bezbarwny błyszczyk po prostu musiał być! Uniwersalny i mocno pobłyskujacy. No cóż, jestem sroką, wszystko co się mieni przykuwa mój wzrok i mnie hipnotyzuje. Kolorowe drobinki wesoło tańczące w promieniach słońca, dające lekko cyrkowy efekt, ale mnie za każdym razem zachwycał!
Opis produktu:
Kosmetyk nawilża i pielęgnuje usta. Rewelacyjnie nabłyszcza usta dzięki migoczącym drobinkom masy perłowej. Usta nabierają zniewalającego uroku, przyciągają spojrzenia głębokim kolorem a zarazem olśniewającym blaskiem.
Zawiera witaminę E i olejki roślinne.
Odcień 800 Glam Shine to błyszczyk z mnóstwem migoczących drobinek zatopionych w masie perłowej. Taki chyba najbardziej uniwersalny kolor, coś tam dzieje się na ustach, ale bez dodatkowych tonów i odcieni pomadki. Aplikator to mistrzostwo świata. Miękka gąbeczka, która chyba domyślnie była dopasowana do moich ust;) Niewielkie opakowanie mieści się zarówno w kieszeni jeansów jak i w malutkiej torebce.
Błyszczyk, który nie skleja ust, nawilża i jest wydajny. Trwałość, którą trzeba było uzupełniać drobnymi poprawkami. Gęsta formuła nie zastyga na ustach, a wręcz przez daje przyjemne i miłe odczucie poślizgu. Jeśli czyta nie koncern L'oreal, to poproszę o rozważyć ponowne wdrożenie kosmetyku do sprzedaży.
Lubicie błyszczyki z migoczącymi drobinkami? Wolicie coś neutralnego czy raczej błyszczącego i iskrzącego w świetle? Dajcie znać w komentarzach:)
Raczej nie dla mnie taki efekt :)
OdpowiedzUsuńJa tez raczej za blyszczykami nie przepadam.
OdpowiedzUsuńładny, delikatny ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko :)
woman-with-class.blogspot.com
Ja też pamiętam ten kosmetyk:) Ehh to były czasy:D
OdpowiedzUsuńjeszcze można go złapać na allegro:-p
UsuńRaczej wybieram naturalne błyszczyki, nie przepadam za brokatem, czy drobinkami :)
OdpowiedzUsuńNie lubię jak moje ulubione produkty znikają z półek sklepowych. Mam wtedy podobny problem: czym je zastąpić i czy to będzie tak samo dobre?
OdpowiedzUsuńJak dla mnie za mało kolorowy, ale może kiedys, kto wie
OdpowiedzUsuńNie przepadam za błyszczykami... Jak już bym miała wybrać to w jakimś kolorze :)
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam błyszczyki i czy ja dobrze zrozumiałam? Nastąpił ich koniec ? Wielka szkoda gdyby tak bo naprawdę lubię je już od lat.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę serię błyszczyków. Pierwszy raz kupiłam go ładnych kilka lat temu. Ja akurat używam innego odcienia - wpadającego w złoty karmel :) Usta lśnią po nim jak miliony monet :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń