Puck to taka trochę ciekawa sprawa. W zasadzie ilekroć wyruszałam w rejon Władysławowa, Juraty czy Helu, zawsze przejeżdżałam przez miejscowość, ale nigdy się w niej nie zatrzymałam. Do czasu. W weekend majowy, chcąc schronić się przed padającym deszczem, połączonym z huraganowym wiatrem, wybraliśmy się własnie do Pucka, by skorzystać z zadaszonego placu zabaw dla najmłodszych. Prognoza pogody była bezlitosna. Porywy wiatru momentami dochodził do 30 m/s, w takich chwilach człowiek docenia, że może gdzieś wybyć z najmłodsza pociechą, chowając sie przed klęskami żywiołów. Gdy na chwilę się przejaśniło, wyskoczyłam na miasto by uwiecznić, jak sie okazało, bardzo ładny rynek i tłoczny port, a także drewniane molo, zakończone barem-restauracją w kształcie spodka ufo. Zapraszam na post;)
Puck to całkiem spore powiatowe miasto, liczy sobie około 11 tysięcy mieszkańców i wierzę w to, że w szczycie sezonu może być ich dwa razy tyle. Miejscowość przyciąga zapaleńców sportów wodnych: od żeglarzy, po surferów i kitesurferów. Nie będą się również nudzić również fani piłek plażowych. W zasadzie jest co robić, a wypoczynek można zaliczyć raczej do tych aktywnych.
Od czego zacząć zwiedzanie miasta? Ja nie miałam zupełnie pomysłu i planu. Gdzieś, w folderze, mignęło mi zdjęcie bardzo ładnego rynku, a ponieważ trudno go przeoczyć, to do niego zaczęłam rekonesans okolicy.
Faktycznie, starówka robi bardzo pozytywne wrażenie. Estetycznie, miło, schludnie. Rynek w Pucku jest całkiem spory i ma typowy średniowieczny układ urbanistyczny. Większość kamienic pochodzi z XVIII wieku i ich większa część była wzorowana na mieszczańskich kamienicach z Gdańska.
Uwagę przyciąga Ratusz-aktualna siedziba władz miejskich, zbudowany z czerwonej cegły, został wybudowany w XIX wieku po tym, gdy poprzedni budynek spłonął. Jeśli sie dobrze przyjrzycie zdjeciu poniżej, dostrzeżecie Pucką Ławeczkę Herbową – a wiec nic innego jak ławka pomnikowa zlokalizowana na Placu Wolności, z rzeźbami lwa i łososia nawiązującymi do herbu miasta.
Językowe łamańce, czyli kaszubski dialekt. Najzabawniejsze było, kiedy ktoś próbował do mnie zagadać, niby rozumiałam, ale nie wiedziałam co odpowiedzieć.
Manufaktura szkła w Pucku w zasadzie ogłaszała się na wszelkich możliwych bilbordach w okolicy. Ciężko ja przeoczyć, a mi się udało;) Już w drodze powrotnej, szybko zrobiłam zdjęcie, aby nie zapomnieć, że kiedy tu ponownie wrócę, to muszę zaliczyć ten nieco zapomniany, artystyczny fach wytapiania i obróbki szkła.
Nad panoramą miasta góruje kościół parafialny św. Apostołów Piotra i Pawła. W zasadzie trudno go przeoczyć, zbudowany z ciężkiej, solidnej cegły, jest na tyle charakterystyczny, że łatwo go rozpoznać z daleka. To własnie z tego miejsca ma swój początek pielgrzymka łodziowa z portów na Mierzei Helskiej. Parafia w Pucku powstała prawdopodobnie w XII wieku, na co wskazują liczne badania archeologiczne przeprowadzone na fundamentach obiektu. Kościół jest pucką farą, a jest to dawne określenie obiektu sakralnego budowanego w bliskim sąsiedztwie rynku.
Kolejnym, po rynku, najbardziej charakterystycznym punktem miasta jest port i molo. Ten pierwszy podzielony jest na dwa odrębne sektory: baza dla floty rybackiej oraz przystań jachtowa, oddzielona od Zatoki Puckiej - drewnianym molo.
W okolicy aż trudno było przeoczyć kutry, łodzie, czy motorówki. Weekend majowy obfitował w szereg zawodów, które miały mieć swoje miejsce na wodach zatoki. Z racji występowania porywów dość niebezpiecznego wiatru, zawody przesunięto na późniejsze dni. Wracając, któregoś dnia w kierunku Władysławowa, zapamiętałam cudowny widok-zatoki pełnej niewielkich łodzi - typu omega, które zapełniły płytkie wody białymi żaglami.
Kolejnym z ciekawszym miejsc w Pucku, które trzeba odwiedzić, to drewniane molo ze względu na to, że jest punktem widokowym na zatokę, miasto oraz port jachtowy. Muszę nadmienić, że ta śmieszna konstrukcja, z oknami żywcem wyjętymi z transatlantyku, to nic innego jak restauracja. Rzuciłam okiem na marinę, plażę oraz pobliskie sklepy z akcesoriami dla żeglarzy. Ten ostatni mnie nie dziwi. Przystań jachtowa jest całkiem spora, a wręcz wypełniona po brzegi jednostkami wodnymi. Plaże są czyste i tu spore zaskoczenie, z urokliwym, strzeżonym kąpieliskiem, który przyciąga tłumy w trakcie wysokiego sezonu. Nabrzeże, choć skromne (o długości około 100 metrów) ma jednak atrybuty w postaci boisk do piłek zarówno plażowej jak i koszykowej, a także licznych ścieżek rowerowych, biegnących przy samej linii brzegowej.
Czy podobnie jak i ja, spotkaliście się z Puckiem po raz pierwszy? Miasto zrobiło na mnie pozytywne wrażenie, mam ochotę za jakiś czas tu ponownie zajrzeć, a rynek i okolica, podbiła moje serducho. Czekam na Wasze komentarze, buziole i do następnego:*
Zapraszam do:
Przepiekne budynki :)
OdpowiedzUsuńEh Puck... mamy taaakie wspomnienia z nim... w skrócie: nowy mąż ciotki mojego obecnego męża, zaproponował nam ekstra weekend u siebie w domu w Pucku! Super sprawa- pomyśleliśmy i by się tam łatwiej dostać oraz spędzić czas ze znajomymi, pojechaliśmy ich "Bobkiem"- czerwonym maluchem, wyładowanym naszymi bagażami i prowiantem we wszystkich możliwych miejscach, modląc się by dojechać. Dojechaliśmy w deszczu, po dłuuugich godzinach, w środku nocy, błądząc w poszukiwaniu domu. Gdy znaleźliśmy się na wskazanej ulicy mijaliśmy: ruiny, rudery, zatopione w krzakach i chaszczach, poobrastane pajęczynami i mchem domy... to jakaś pomyłka- myśleliśmy... no nie. Jeden z tych poobrastanych mchem domów to był nasz super ekskluzywny domek letniskowy... w środku zapach stęchlizny dusił... w wannie, która stała na końcu jakby kuchni, trzeba by było nagrzać wodę (przy okazji ogrzewając pomieszczenie) i nosić ją wiadrami... a propo, wody nie było. Wychodek na końcu ogrodu- widzieliśmy jego daszek zza obrośniętego ogrodu. Zostaliśmy na drzemkę- dobrze, że mieliśmy własne karimaty i śpiwory, by odpocząć i uciekaliśmy następnego dnia do Władysławowa na kolejną nockę. Puck, tak na pewno warto :D dzięki za przypomnienie historii sprzed ponad 10 lat!
OdpowiedzUsuńDo Pucka jeszcze nie dotarłem, ale kto wie gdzie mnie nogi poniosą :)
OdpowiedzUsuńAle piękne zdjęcia! Majówka pogodowo nie rozpieszczała, ale morze ma tę zaletę, że jest dużo jodu. Choć nie było ciepło, to przynajmniej zdrowo.
OdpowiedzUsuńKiedyś uczyłam się chyba jakiegoś wierszyka po kaszubsku :)
OdpowiedzUsuńAleż perełki Puckie wyszperałaś
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia. Nigdy tam nie byliśmy, ale w tym roku jedziemy nad morze, to może zahaczymy o to miasto. Chciałabym choć przejazdem tam się zatrzymać. 😁
OdpowiedzUsuńchciałabym się tam wybrać :)
OdpowiedzUsuńLubie ten rybacki klimat, jaki panuje w Pucku
OdpowiedzUsuńAni razu nie byłam s Pucku, ale widzę, że jest się gdzie tam bawić! :)
OdpowiedzUsuńJestem mile zaskoczona. Urocze miasteczko.
OdpowiedzUsuńWpisuję na listę :)
Buziaki Olu!
Jako mieszkaniec Pucka napiszę... nie przyjeżdżajcie tu. Lubię spokój i mamy go przez większą część lata ;)
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie to jest to zupełnie inne miejsce niż kebabistan (Władysławowo) i nie każdemu przypadnie do gustu. Jak ktoś lubi uwalić się jak szprotka na plaży i na tym kończy się turystyka to radzę omijać Puck z daleka, bo będzie rozczarowany.
Pozostałym polecam na jednodniowy wypad (sami stwierdzicie, czy warto wrócić na dłużej), najlepiej pociągiem, bo Puck to jedno z najmniejszych powierzchniowo miast w województwie i jest duży problem z parkowaniem (płatnym), a Straż Miejska nie okazuje litości, bo niewłaściwie zaparkowane pojazdy bardzo utrudniają ruch w mieście. To nie nagonka tylko działanie dla dobra ogółu.